w obronie utraconej godności

Jest w historii Zielonej Góry piękna, nieznana karta pochodząca z okresu mrocznego stalinizmu. Napisało ją sześciu uczniów „Przemysłówki”, którzy mieli odwagę stanąć w obronie swojego niesłusznie oskarżonego nauczyciela historii, Edwarda Kuli.

 – To był nauczyciel z pasją – wspomina Mecenas Walerian Piotrowski, ówczesny uczeń Liceum Ogólnokształcącego. – Zaangażowany i swobodny, do czego zachęcał także nas. Zajęcia niejednokrotnie zmieniały się w rozmowy ludzi dorosłych. Wiadomo było, że nie jest człowiekiem formacji, która przejęła władzę w Polsce. Odbiegał stylem zachowania od grona pedagogicznego. Jednak czy to wystarczający powód do wyroku, który zniszczył mu życie?

Reakcyjny element

Rozprawa odbyła się 24 stycznia 1951 r. w siedzibie WSR przy ul. Chrobrego. Sędzia wojskowy, mjr Roman Różański, nie miał wątpliwości, że oskarżony szerzył wrogą propagandę wśród uczniów i w ten sposób przygotowywał ich do siłowej zmiany ustroju. Niestety – posiadał na to dowody. Dziewięciu uczniów Kuli złożyło obciążające zeznania przed funkcjonariuszami Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Zielonej Górze. Przeciwko swojemu koledze dyrektorowi zeznawał również Leon Gapiński, dyrektor Publicznej Średniej Szkoły Zawodowej w Zielonej Górze.  

Dwa tygodnie po aresztowaniu historyka [8 listopada 1950 r. ] zaczęły się przesłuchania uczniów (najczęściej aktywistów Związku Młodzieży Polskiej, a także związanych z UB-e oraz takich, którzy „podpadli” dyrektorowi). Oficerowie śledczy, Kazimierz Najderk i Leon Stachowski, pytali tylko o jedno: co świadkowi wiadomo na temat sprawy Edwarda Kuli. Nie było dodatkowych ukierunkowań. Tych dziewięciu specjalnie dobranych uczniów dokładnie wiedziało, co ma mówić, aby powstał materiał, z którego wynikało, że Kula szkalował Prezydenta i rząd polski, Związek Radziecki oraz wychwalał burżuazyjną Polskę na czele z Marszałkiem Piłsudskim. Co jeszcze? Źle zarządzał szkołą, bo faworyzował uczniów bogaczy chłopskich oraz popierał prywaciznę.

W akcie oskarżenia czytamy: „Kiedy cały Naród Polski na czele z klasą robotniczą przystąpił do budowy nowego życia w Polsce, do budowy podstaw socjalizmu, reakcja podsycana przez imperialistyczne koła różnymi niecnymi metodami usiłuje przeszkodzić Narodowi w budowie tak wielkiego działa […].  Reakcyjne elementy […] rozpowszechniają szkalującą i prowokacyjną propagandę antypaństwową za pomocą, której usiłują przygotować zamach na ludowo demokratyczny ustrój Państwa Polskiego. […] Jednym z takich reakcyjnych elementów rozpowszechniających wrogą propagandę był Kula Edward […]”.

Bunt „Lwiego Gniazda”

Czy na aresztowanie absolwenta UJ miały wpływ jeszcze inne czynniki? Pewności nie ma, ale istnieją przypuszczenia, że mogło ono łączyć się z aresztowaniami kilkunastu uczniów, członków nielegalnej organizacji „Lwie Gniazdo” [planowali m.in. wysadzenie w powietrze Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej], do jakich doszło w styczniu 1950 r. w „Przemysłówce”.

Przywódca „Gniazda”, Jan Plebanek (mieszka obecnie w Międzyrzeczu), twierdzi, że niektórzy nauczyciele wiedzieli o ich działalności, ale jest pewien, że ich nie wydali. Prawdopodobnie zostali zadenuncjowani przez pracownika administracji. Wszyscy zostali skazani na kary wieloletniego więzienia. Dokładnie miesiąc po ogłoszeniu wyroku został aresztowany przez UB-e dyrektor Edward Kula.

Nie ma żadnego dowodu na to, że te dwie sprawy łączą się ze sobą, jednak ówczesne władze Komitetu Miejskiego PZPR były bardzo poruszone faktem, że w szkole, która kształci przyszłą klasę robotniczą, wykluła się rewizjonistyczna młodzieżowa banda. Czy zdecydowano, aby ukarać właśnie za to dyrektora Kulę? Nie wiadomo, ale nie można tego wykluczyć.

Walka o prawdę

Prokurator ppor. B. Filipczak wnioskował o sześć lat pozbawienia wolności. Różański się nie zgodził. Byli bowiem też tacy, którzy stanęli w obronie swojego nauczyciela. Choć wiedzieli, jaka kara może ich za to spotkać, nie wahali się walczyć o prawdę. – Jeśli były wrogie wypowiedzi, dlaczego nikt na lekcji nie reagował? – pytał Jerzy Dubowiak. – Dyrektor Edward Kula zachęcał uczniów do nauki, aby w ten sposób przyczynić się do odbudowy zniszczonego kraju! –  tłumaczył Tadeusz Marczykiewicz. Co prawda nie udało im się całkowicie oczyścić profesora z zarzutów (wyrok pozbawił go wolności na 4 lata), lecz ich zeznania przywróciły mu godność. A to najlepsze co mogli dla niego zrobić.

W dniu ogłaszania wyroku 25 stycznia 1951r.  uczniowie „Przemysłówki” zostali przyprowadzeni pod siedzibę WSR przy ul. Chrobrego o godz. 14.00, aby przyglądać się upokarzającemu wyprowadzeniu dyrektora-skazańca zakutego w kajdanki, konwojowanego przez uzbrojonych żołnierzy, a następnie wsadzonego na otwarty samochód ciężarowy i wiezionego ulicami Zielonej Góry. – Dyrektor Kula pożegnał się z nami machając skutymi rękoma – wspomina Wilhelm Skibiński. Nigdy nie wrócił do Zielonej Góry.

13 sierpnia 1991 r. Sąd Wojewódzki w Zielonej Górze unieważnił wyrok Edwardowi Kuli. W uzasadnieniu napisał, że ucząc prawidłowo historii, walczył o niepodległy byt Państwa Polskiego.

Bohaterowie Edwarda Kuli:
  • Władysław Brzeziński
  • Jerzy Dubowiak
  • Tadeusz Marczykiewicz
  • Józef Perdziak
  • Józef Sadurski
  • Zbigniew Szymański
Oskarżyciele Edwarda Kuli:
  • Tadeusz Sarnecki (ur. 24 XII 1930 r.)
  • Witold Sendek (ur. 4 X 1930 r.)
  • Stanisław Giza (ur. 22 IV 1930 r.)
  • Stanisław Pietruszka (ur. 6 X 1930 r.)  
  • Roman Bugała (ur. 21 VIII 1930 r.)  
  • Zdzisław Stachowiak (ur. 25 VI 1931)
  • Stanisław Olechnowicz (ur. 26 III 1931 r.)
  • Tadeusz Rapicki (ur. 30. VII 1930 r.)

oraz

  • Wanda Szymczak z domu Jackowiak (ur. 25 I 1925 r.)
  • Leon Gapiński, dyrektor Publicznej Średniej Szkoły Zawodowej w Zielonej Górze

Sprawa procesu Edwarda Kuli jest bogato udokumentowana w archiwaliach WSR w Zielonej Górze, które są złożone w Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu -Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, tytuł akt: Sprawa karna przeciwko Edwardowi Kuli, nr sygnatury IPN Po 2/1905 Pozostałe materiały pochodzą z badań własnych autora tekstu.

 

Nota biograficzna

Edward Kula (1914- ) – urodzony w Zagórzu (gmina Sancygniów, pow. Pińczów, woj. kieleckie) pochodził z typowej przedwojennej polskiej rodziny chłopskiej. Jego rodzice posiadali siedmiohektarowe gospodarstwo rolne i wychowywali pięcioro dzieci. Choć nie było im łatwo, zdecydowali się wykształcić jedno z nich. Ponieważ Edward okazał się najzdolniejszy, to on rozpoczął edukację.

Szkołę powszechną ukończył w 1928 r. w Wolicach (pow. Pińczów). Przez dwa lata po jej ukończeniu pomagał rodzicom w gospodarstwie. Od 1930 roku kontynuował kształcenie w Gimnazjum Księży Misjonarzy w Krakowie, szkole, która w swoim programie bardzo dbała o wychowanie patriotyczno-historyczne. Spotkał tutaj też znakomitego nauczyciela historii dra hab. Kazimierza Piwarskiego, późniejszego profesora i wykładowcę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Egzamin dojrzałości zdał w 1937 r. wśród 20 abiturientów.

Wybór kierunku studiów na UJ nie był przypadkowy. Do wybuchu wojny udało mu się zaliczyć dwa lata, a następnie wrócił do rodziców do Zagórza, gdzie przez całą okupację pomagał im na roli. Włączył się także w nurt walki z okupantem, wstępując do Narodowych Sił Zbrojnych. Pełnił funkcje wychowawcze i propagandowo-szkoleniowe, działając na terenie powiatu Pińczów.

Wczesną wiosną 1945 r., kiedy tylko Uniwersytet Jagielloński wznowił działalność, wrócił na studia. Nie jest wykluczone, że w czasie okupacji uczestniczył w tajnych wykładach, które prowadził m.in. prof. K. Piwarski (Zagórze jest oddalone jedynie 60 km od Krakowa). Jeszcze w 1945 roku zdał wszystkie egzaminy, które pozwoliły mu ukończyć kierunek w trybie przyspieszonym i zdobyć uprawnienia do nauczania historii. Pracę magisterską nt. „Roli politycznej bożogrobowców miechowskich” obronił w 1946 r.

Pociągnęły go tzw. Ziemie Odzyskane i przyjechał do Zielonej Góry we wrześniu 1945 r. Nie wiadomo, jakie były motywy i bezpośrednie okoliczności podjęcia decyzji o wyjeździe z Krakowa. Wszystko, co się wydarzyło w jego życiu zawodowym i prywatnym w ciągu pięciu lat, które tutaj spędził, wskazywało na to, że chciał osiąść tu na stałe. Ożenił się z Wandą Jaworską, a w 1948 roku urodził im się syn.

W 1945 r. rozpoczął pracę jako nauczyciel historii w Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym. Bardzo dobrze odnalazł się w rzeczywistości szkoły, która w swoich pierwszych latach istnienia nawiązywała do modelu nauczania i wychowania z II Rzeczypospolitej. Średnia szkoła ogólnokształcąca dawała duże możliwości realizacji powołania młodemu magistrowi historii. Swoim uczniom, jak i przełożonym, dał się poznać z bardzo dobrej strony.

Zostały zauważone i docenione również jego zdolności organizatorskie, gdyż w 1948 r. powierzono mu prowadzenie Szkoły Przemysłowej przy Zaodrzańskich Zakładach Budowy Wagonów i Mostów (późniejszy Zastal) w ramach której działały typowe zasadnicze klasy zawodowe, ale też gimnazjum i liceum (m.in. mechaniczne). W tym czasie mieściła się ona już przy ul. Bema. Dyrektor Kula mimo nowych obowiązków w dalszym ciągu nauczał historii. Szkoła pod jego kierownictwem rozwinęła się i zdobywała coraz silniejszą pozycję, tym bardziej że kształciła specjalistów dla Zaodrzańskich Zakładów. Wybudował i otworzył szkolne warsztaty mechaniczne. Zależało mu na  rozwoju kulturalnym swoich uczniów – w szkole funkcjonowała orkiestra dęta, dziś znana pod nazwą, Orkiestra Dęta „Zastal”.

23 października 1950 r. został aresztowany, a 25 stycznia 1951 otrzymał wyrok pozbawienia wolności na cztery lata. Umieszczono go w Ośrodku Pracy Więźniów w Piechcinie (woj. bydgoskie), gdzie musiał pracować w kamieniołomach, wydobywając kamień wapienny. Ustalono miesięczną akordową normę, ale jeśli wypracował 115% normy, zaliczano mu to na poczet dwóch miesięcy więzienia. Potrafił wypracować nawet 150%, ale były również miesiące, kiedy nie przekraczał normy. Ostatecznie wyszedł na wolność po 2 latach i 8 miesiącach. Był schorowany, zaczął tracić wzrok.  Zamieszkał na Śląsku. Rodzina mu się rozpadła. Niestety nie mógł wrócić do pracy w szkole.  

Zmarł w 1999 r. w Świętochłowicach. Zgodnie z jego wolą, został pochowany w rodzinnych stronach, na cmentarzu w Wolicach, woj. świętokrzyskie, obok rodziców, sióstr i braci.

 

Marek Budniak

Artykuł opublikowano w Gazecie Lubuskiej 3 listopada 2017 r.

Przewiń na górę